piątek, 7 października 2011

Yoga, dzień 1


Założyłam mojego bloga, żeby się zmotywować do codziennej praktyki yogi. Z reguły ćwiczę sama w domu, moją trenerką jest Shiva Rea lub Rainbeau Mars na dvd. Jak na prawdziwą entuzjastkę przystało mam prawie wszystkie serie od początkujących  do zaawansowanych. Oczywiście od wielu lat pozostaję na etapie początkującym i jak tylko zaczynam odczuwać efekty silnego i zbalansowanego ciała tracę zapał. Zapisywałam się wiele razy na zajęcia yogi  ale zawsze kończyło się tak samo, olewałam sprawę.
Dzisiaj postanowiłam  zacząć po raz setny ale po raz pierwszy nie przerwać ćwiczeń nawet na jeden dzień. Wybrałam kawałek Shivy Rea dla początkujących, który mniej więcej wyglądał jak na zdjęciu powyżej;
ja oczywiście tak nie wyglądałam
umysł był wszędzie tylko nie na macie
ścięgna nóg były odporne na jakiekolwiek próby relaksu
mantrą przewodnią w głowie było: "ile minut do końca?"
poczułam:
 uczucie mdłości 
suche i spieczone usta
suche włosy drażniące twarz
poczułam;
 kawę zalewającą moje ciało , którą namiętnie piję od 6 tygodni jako poranny relaks
sztywny kark, który wydawał dziwny dźwięk przy pozycji kobry
poczułam się jak 34-letni wrak i padłam na matę zdepresjonowana


potem spałam przez 3 godziny 
depresja nie odeszła
ale piszę
piszę 
piszę
chcę pisać
muszę będę pisać
...hm...hm
...
przyszedł spokój


Jutro nowy dzień, może napiszę zadanie domowe na creative writing. Mam opisać 20 minut ciszy, to znaczy przysłuchiwać się wszystkiemu dookoła mnie i zanotować. Przerażają mnie te zajęcia, nie wiem jeszcze czy chodzi o pisanie po angielsku czy otwieranie się przed grupą 15 osób. Jak na razie po pierwszych zajęciach mam mieszane uczucia i nie wiem czy chcę tam wrócić. Byłam tak zdenerwowana, że ledwo się przedstawiłam, wymamrotałam coś, dlaczego chcę pisać a potem cisza........................., nie potrafiłam nawet przeczytać zdań z notatnika. Na szczęście w poniedziałek mam garncarstwo, na razie lepimy tylko w rękach i prowdząca cały czas powtarza: "there is no wright or wrong". w moich oczach lepię niezłe kulfony ale to dopiero początek. 


Nich się kręcą koła życia
Namaste





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz